środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 2

BILET DO LOS ANGELES!!!! Nawet nie wiecie jak się cieszyłam!
- Jejuuu, dziękuję mamo! Chodźmy się pakować! Jutro wylatujemy! - krzyknęłam wbiegając na schody.
- Nie jadę z tobą, Marta i Aldona jadą - uśmiechnęła się
- Słucham?? Czyli jedziemy same? - zapytałam się z lekkim niedowierzaniem.
- Macie 18 lat więc wydaje mi się, że dacie sobie radę. Z resztą, jedziecie do cioci Debby. Ona ma mieszkanie w centrum, które wam udostępni na czas pobytu. Ona zamieszka w domku kilka przecznic dalej.
- Ale zaje... znaczy super - poprawiłam się - dzięki wielkie!  - pocałowałam mamę w policzek - idę się pakować!
Wbiegłam na górę i zaczęłam skakać po pokoju. Byłam taka szczęśliwa! Zupełnie zapomniałam o moim dołku. Może to była kwestia tego, że w moich żyłach dalej była kokaina, ale nie ważne.
Zadzwoniłam do dziewczyn na Skypie.
- Czemu nic nie mówiłyście?? - zapytałam z wyrzutem
- Bo to miała być niespodzianka! - powiedziały chórem co mnie rozśmieszyło
- Dobra, ja i moi rodzice będziemy po was z samego rana. Bądźcie gotowe na 6:00 bo o 9:00 mamy wylot. - powiedziała Aldona
- Okej
- Spoko
- Idę się pakować, pa! - pożegnałam się i zamknęłam mojego białego macbooka air z naklejonymi kwiatkami.
Wzięłam moją ogromną, czerwoną walizkę i położyłam ją na łóżku. Spakowałam całe mnóstwo szortów, bluzek na ramiączka, bokserek, kostiumów kąpielowych, ale nie zapomniałam też swetrów i kilku par rurek. Oczywiście na wakacjach w LA  nie może też zabraknąć seksownej, koronkowej bielizny, bo nie zamierzam próżnować. Mam ochotę trochę zaszaleć. Nie jestem święta i nie będę, a szczególnie w mieście aniołów. Wracając do pakowania. Wzięłam moje wszystkie szpilki, których nie miałam dużo więc spokojnie mogłam wszystkie je zabrać. Wzięłam 3 pary Vansów i 5 par Conversów. Do tego kilka par sandałków w tym moje ulubione sandałki pasujące do wszystkiego. Zabrałam jeszcze parę sukienek, bo zamierzałyśmy co noc kursować do klubu. Moja kosmetyczka była wypełniona po brzegi kosmetykami do ciała, kremami z filtrem i oczywiście rzeczami niezbędnymi do makeupu.
Byłam już gotowa, więc poszłam się umyć. Zapaliłam kilka świeczek, dodałam olejku różanego do wody. Woda była przyjemnie ciepła i otulała moje ciało aksamitem lekkich fal, jakie powodowało moje ciało. Byłam odprężona i zrelaksowana. Włączyłam mojego iPoda i zamknęłam oczy. Leżałam tak przez godzinę, nie przejmując się niczym. Była tylko muzyka i ja sama. W końcu woda była już zimna, więc wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Weszłam do mojej garderoby i z szafki stojącej pod ścianą wyjęłam świeżą piżamę. No właśnie!! Piżamy! Zupełnie zapomniałam! Wzięłam kilka bluzek i spodenek z szuflad i wpakowałam na siłę do walizki.
Równo o 5:00 zadzwonił mój budzik. Wstałam niechętnie, ale przynajmniej będę mogła pospać w samolocie. 23 godziny lotu na wyspanie się... Szybko wzięłam prysznic, ubrałam się w moją ulubioną bluzkę galaxy i jeansowe shorty. Do tego różowe Vansy i różowe okulary w kształcie serduszek. Mój makijaż to wyłącznie podkład, puder, róż na policzkach i tusz do rzęs. Byłam zbyt nieprzytomna żeby zrobić przyzwoicie wyglądające kreski więc po prostu zostawiłam to w cholerę. Zmieniłam case'a do mojego iPhona, odłączyłam macbooka i iPoda od ładowarek i wsadziłam do plecaka. Ładowarki, które były podłączone do kontaktów zebrałam i byle jak wcisnęłam między rzeczy. Zeszłam na dół ledwo unosząc walizkę. Postawiłam bagaże przy drzwiach i poszłam do kuchni. Zjadłam na szybko tosta i wypiłam szklankę soku jabłkowego, bo dostałam sms'a od Aldony.
- Mamo! Aldona już jest! - żadnej odpowiedzi - MAMO!
Znowu mnie zostawiła! Wyjeżdżam na dwa miesiące, a ona mnie zostawiła! Nie pożegnała się! Na blacie leżała obszerna koperta. Wzięłam ją i spakowałam do torby. Leżał też liścik, który tym razem przeczytałam:
"Córeczko, tak mi przykro, że się nie pożegnałyśmy. Musiałam jechać, szefowa była wściekła. Musiałam zdać raport. Zostawiam ci 3000 w gotówce, a jak ci zabraknie to doślę ci więcej. Dzwoń często i uważaj na siebie i dziewczyny.  Baw się dobrze! Kocham cię. Przepraszam. Mama."
Byłam tak wściekła, że cisnęłam pomiętym listem o ścianę tak samo jak szklanką. Nie mogłam wziąć kokainy. Gdyby wzięli mnie na osobistą sprawdzili by mnie. Nie mogłam wziąć woreczka, ani nic. Wszystko by wykryli. Wzięłam kilka głębokich oddechów, ale to nie pomogło. Podeszłam do barku i łyknęłam trochę alkoholu. Nie wiem nawet co to było. Wzięłam duży łyk przez co cały smak zamienił się w gorzki posmak na końcu języka. Wzdrygnęłam się.
Omiotłam spojrzeniem dom czy czegoś nie zapomniałam i wyszłam zamykając drzwi na trzy spusty. Aldona wysiadła z samochodu i pocałowała mnie w policzek, bo przy jej rodzicach miałyśmy nie dawać sobie buziaków w usta. Wsiadłam do samochodu i cała ekscytacja napłynęła do mojego mózgu. Znowu byłam szczęśliwa i podekscytowana. O tym marzyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli podoba ci się blog, zostaw po sobie ślad :) Z góry dziękuję :*